Tak bez powodu, zupełnie od czapki, choć miało być inaczej… Tych, którym obiecałam, przepraszam przy tej okazji. Garść refleksji o jednej z najważniejszych płyt mojego życia, płycie, którą odkrywam wciąż na nowo od ponad ćwierć wieku, w której znajduję coraz to nowe znaczenia i smaczki.
Uprzedzam lojalnie – będzie kompletny brak obiektywizmu i sentymentalizm.
Początek lat 90. Rok najprawdopodobniej 1993.
Moje rodzinne miasto, centrum, duży pawilon handlowy – różne stoiska, z ubraniami, gazetami, chemią, a między nimi wszystkimi moje od zawsze ulubione – z kasetami magnetofonowymi. Wśród wielu natychmiast rzuciła mi się w oczy TA KASETA. Wydawnictwo bliżej nieokreślone, jakich wtedy były setki i to niesamowite zdjęcie na okładce – oczarowało mnie. Emanował z niego taki… spokój i wrażliwość… Sama nie wiem co jeszcze.