Wspomnienia fanów Queen – Anna Kładź

Myślę, że w moim życiu mogę wyodrębnić dwa momenty poznania Freddiego Mercury’ego.

Moje pierwsze spotkanie z zespołem Queen miało miejsce we wczesnym dzieciństwie. Moi rodzice nie lubili „aktualnej” muzyki i zawsze słuchali starszych hitów, więc od zawsze miałam styczność z zespołami lat 70, 80, 90. Mój tata często śpiewał różne piosenki i tak pierwszą piosenką jaką pokochałam stało się We are the champions. Już wtedy to coś w głosie Freddiego utkwiło mi głowie. Pamiętam sytuację, gdy w szkole podstawowej spotkała mnie przykrość na lekcji to pierwsze co przyszło mi do głowy to właśnie piosenka We are the champions i śpiewanie jej w myślach powstrzymywało mnie od płaczu. Później przyszedł czas na Bohemian Rhapsody. Na początku bardzo zafascynował mnie fragment operowy: te tajemnicze Galilea i Magnificooo. Później poznawałam całą piosenkę i uwielbiam ją, każdy jej fragment jest do dziś dla mnie tak samo ekscytujący jak za pierwszym razem.
Jednak wtedy było to tylko kilka najbardziej znanych utworów. Myślę, że tak naprawdę moja przygoda z zespołem Queen zaczęła się po obejrzeniu w kinie filmu Bohemian Rhapsody, był to tak naprawdę przypadek, trochę wtedy zapomniałam o Freddiem i jego hitach. Choć wiem, że film nie przedstawia idealnie autentycznej historii bardzo mnie zainteresował. Znów powaliła mnie muzyka i po powrocie do domu zaczęłam słuchać kolejne piosenki. Zaczęło się od 10, potem 15, 30 i tak to poszło… Przepadłam. Słuchanie Queen stało się dla mnie codziennością, ale czegoś brakowało. Na urodziny dostałam moją pierwszą książkę o historii zespołu. Freddie coraz bardziej mnie fascynował, kolejne książki pokazywały mi jego życia i mimo, że niestety urodziłam się długo po Jego śmierci Freddie stał się dla mnie bardzo ważny, codziennie o nim myślę i dalej moim największym marzeniem (niestety nierealnym) jest posłuchanie go na żywo. W tamtym momencie Queen wypełnił i właściwie dalej wypełnia lukę w moim życiu. Czułam się wtedy dosyć samotna, a piosenki dawały mi radość, relaksowałam się przy nich, zapomniałam o całym świecie, a w smutnych chwilach dawały ukojenie. Uwielbiam to, że do każdego mojego nastroju mogę włączyć którąś z piosenek i zawsze znajdę coś, czego akurat potrzebuję. Oprócz tego czytanie, oglądanie zdjęć, wywiadów, wszystkiego związanego z Freddiem sprawia mi przyjemność. Poznałam też dzięki temu nowych znajomych. Zarówno Jego głos jak i osobowość są niesamowite. Jestem bardzo wdzięczna, że trafiłam na tego wspaniałego człowieka – Jedynego Freddiego Mercury’ego.

autorka Anna Kładź, 2020